W dniu 25-go stycznia 2020 roku na cmentarzu komunalnym w Świnoujściu pożegnaliśmy byłego dowódcę batalionu granicznego WOP Świnoujście Pana Pułkownika Wojsk Ochrony Pogranicza w st. spocz. mgr Edwarda Szczepaniaka, który dołączył do wszystkich WOP – istów stojących na wiecznej straży ojczystych granic.
Płk E. Szczepaniak w roku 1966, po ukończeniu nauki na wydziale technologicznym w Technikum Przemysłu Materiałów Wiążących w Opolu, zdał egzaminy wstępne i został słuchaczem drugiego plutonu kompanii podchorążych Oficerskiej Szkoły Wojsk Ochrony Pogranicza w Kętrzynie. Po jej ukończeniu w 1969 roku został promowany na pierwszy stopień oficerski podporucznika Wojska Polskiego.
Po promocji zawodową służbę wojskową rozpoczął w Łużyckiej Brygadzie WOP w Lubaniu na stanowisku dowódcy plutonu w Ośrodku Szkolenia Podoficerów. W roku 1970 Ośrodek ten wraz z całą kadrą zawodową został przeniesiony do Sudeckiej Brygady WOP w Kłodzku. Do roku 1972 płk E. Szczepaniak wyszkolił wielu podoficerów, którzy później pełnili służbę dyżurnych operacyjnych w strażnicach na granicy państwa we wszystkich Brygadach WOP w kraju.
W październiku 1972 roku przełożeni młodego oficera, doceniając Jego osiągnięcia w szkoleniu podoficerów, skierowali Go do pełnienia dalszej służby w Wyższej Oficerskiej Szkole Wojsk Zmechanizowanych im. Tadeusza Kościuszki we Wrocławiu. Tam szkolił przyszłą kadrę oficerską Wojsk Ochrony Pogranicza pełniąc kolejno obowiązki dowódcy plutonu i zastępcy dowódcy 13 kompanii podchorążych, a w latach 1974 -1978 – dowódcy 14 kompanii podchorążych. Podczas pobytu we Wrocławiu ukończył studia prawnicze na Uniwersytecie Wrocławskim uzyskując tytuł mgr. prawa.
W 1978 roku został przeniesiony na stanowisko szefa sztabu w Ośrodku Szkolenia Młodszych Specjalistów Radiolokacji i Łączności w Koszalinie, gdzie biorąc na siebie pełną odpowiedzialność za organizację i skuteczność szkolenia tych specjalistów pełnił służbę do kwietnia 1984 roku, do momentu skierowania go do służby w bezpośredniej ochronie granicy.
Przez ponad 15 lat służby na różnych stanowiskach w szkolnictwie wojskowym, ukierunkowanym na ochronę granicy, wykształcił wielu podoficerów i oficerów WOP. Patrząc z dzisiejszej perspektywy, przez wiele lat nie było w kraju Brygady WOP, a później Oddziału Straży Granicznej, w których nie pełniliby służby Jego wychowankowie. Dwóch z nich zostało generałami Straży Granicznej, w tym jeden był Zastępcą Komendanta Głównego Straży Granicznej; czterech wychowanków zostało Komendantami Oddziałów Straży Granicznej, a jeden Komendantem Centralnego Ośrodka Szkolenia Straży Granicznej w Koszalinie; wielu – dzisiaj trudno to zliczyć – zostało dowódcami strażnic i GPK WOP oraz Komendantami strażnic i placówek Straży Granicznej, szefami i naczelnikami wydziałów w strukturach organizacyjnych Dowództwa WOP i Brygad WOP, a później Komendy Głównej i Komend Oddziałów SG. Wpajana podwładnym przez płk. E. Szczepaniaka zasada, że aby być dobrym w tym, co się robi, trzeba się ciągle uczyć, przyniosła ten skutek, że kilkudziesięciu spośród nich zostało absolwentami Akademii Wojskowych, cywilnych i resortowych, w tym również zagranicznych.
Po skierowaniu go do służby w bezpośredniej ochronie granicy państwowej w okresie od kwietnia 1984 r. do października 1986 r. był szefem sztabu batalionu granicznego WOP w Chojnie, ochraniającego odcinek rzecznej granicy na Odrze, a w październiku 1986 roku został wyznaczony na stanowisko dowódcy batalionu granicznego WOP w Świnoujściu, który ochraniał granicę państwową na części Zalewu Szczecińskiego, wyspie Uznam i odcinku morskim od styku granic Polski i Niemiec do ujścia kanału Resko.
Podczas reorganizacji Wojsk Ochrony Pogranicza i tworzenia Straży Granicznej płk E. Szczepaniak w styczniu 1991 roku został wezwany do Komendy Głównej Straży Granicznej w Warszawie na rozmowę kadrową z komisją, wyznaczoną do weryfikacji oficerskiej kadry zawodowej WOP przed przejściem do dalszej służby w Straży Granicznej. Tam zaproponowano Mu objęcie stanowiska Komendanta Oddziału Straży Granicznej w Chełmie Lubelskim lub w Krośnie Odrzańskim i poproszono o podjęcie decyzji, które stanowisko wybiera. Nie chcąc pospiesznie podejmować tak ważnej dla Niego i Jego rodziny decyzji, poprosił o chwilę czasu do namysłu, wówczas przewodniczący komisji zdecydował, żeby wracał do swojego batalionu i w ciągu dwóch dni odpowiedział, jaką podjął decyzję. Na tym rozmowę zakończono, a po dwóch dniach mjr Jan Szymkiewicz – wówczas jeszcze zastępca szefa kadr – przedzwonił w godzinach południowych do szefa sztabu batalionu granicznego WOP w Świnoujściu i przekazał mu, aby powiadomił płk. Szczepaniaka o pilnej wiadomości kadrowej. Wyjaśnił mu, że od rana nie może się dodzwonić do płk. Edwarda Szczepaniaka, i w związku z tym, że nie ma innej możliwości przekazania mu pilnej wiadomości, z rozkazu przełożonych poleca, by skontaktował się z dowódcą batalionu, czyli płk. Szczepaniakiem, i przekazał mu, że następnego dnia o godzinie 9.00 rano ma się zameldować w kadrach, mając ze sobą cały posiadany sprzęt służbowy wymieniając go szczegółowo: pistolet, kaburę i amunicję służbową, lornetkę, busolę, linijkę dowódcy, maskę przeciwgazową i, o ile ma, dokumenty niejawne pobrane bezpośrednio przez Niego z tajnej kancelarii w Brygadzie. Gdy płk E. Szczepaniak przybył do kadr, mjr Jan Szymkiewicz (nawiasem mówiąc Jego wychowanek z 14 kpchor. WSO WZmech.), wręczając listę obiegową wypełnioną już przez wszystkie osoby funkcyjne z wyjątkiem pełniącego obowiązki Dowódcy Brygady płk. mgr. Stanisława Głąba powiadomił, że w związku z negatywną decyzją weryfikacyjną – tejże samej komisji, która trzy dni wcześniej proponowała objęcie przez Niego stanowiska Komendanta Oddziału i to jeszcze z możliwością wyboru miejsca – nie ma żadnej możliwości pełnienia dalszej służby w Straży Granicznej. Wyjaśnił też, że płk E. Szczepaniak z chwilą zapoznania się z tą decyzją zostaje zwolniony ze służby ze skutkiem natychmiastowym, a jemu zostaje tylko prosić o zdanie przez dowódcę batalionu posiadanych dokumentów niejawnych i sprzętu służbowego oraz podejście do pełniącego obowiązki dowódcy brygady po ostatni podpis na liście obiegowej rozliczenia się z jednostką. Nam, byłym wychowankom i podwładnym Pułkownika, nietrudno jest domyślić się dalszego zachowani płk. Edwarda Szczepaniaka w tym momencie. Pułkownik zachowując stoicki spokój, z nienaganną uprzejmością powiadomił mjr Jana Szymkiewicza, że skoro zebrał już tyle podpisów na karcie obiegowej, to i uzupełnienie już tego ostatniego nie sprawi mu zapewne żadnego kłopotu. Poinformował, że nie posiada żadnych dokumentów niejawnych, a posiadany sprzęt służbowy razem z osobistą bronią przekazuje jemu, jako swojemu wychowankowi, do którego ma pełne zaufanie. Przekazał ponadto, że jemu, jako swojemu wychowankowi, współczuje roli do, jakiej został zobowiązany, i odmeldowując się regulaminowo wyszedł z kadr. Po powrocie do batalionu przekazał dowodzenie szefowi sztabu powiadamiając go, że właśnie został zwolniony z zawodowej służby wojskowej bez żadnej możliwości przejścia do służby w Straży Granicznej ze względu na negatywną weryfikację stwierdzając przy tym „… i tak to zakończyła się moja służba dla Ojczyzny…”. No cóż, dzisiaj już wiemy, kto stał za zwolnieniem Pułkownika z wojska i niedopuszczeniem do służby w Straży Granicznej, jednak majestat śmierci nie pozwala na dalsze wywody w tej kwestii…
Po przeniesieniu do rezerwy płk E. Szczepaniak podjął pracę jako prawnik w Urzędzie Miasta Świnoujście, następnie przez ponad dwadzieścia jeden lat piastował stanowisko Naczelnika Wydziału Prawnego w tym Urzędzie. Kwalifikacje miał wyśmienite, ponieważ wcześniej pełniąc służbę w Koszalinie ukończył aplikację sędziowską.
Pan Pułkownik przez całą swoją służbę wojskową wzorowo realizował stojące przed nim zadania służbowe w ochronie granic naszej Ojczyzny. W służbie był bardzo wymagający, ale wymagał w pierwszej kolejności od siebie, a dopiero w następnej od podwładnych. Niezwykle sprawiedliwy i zawsze dotrzymujący danego słowa, pryncypialny i przestrzegający regulaminów wojskowych oraz przepisów prawa. Jako przełożony dbał zawsze o swoich podwładnych i skutecznie ich bronił w trudnych sprawach stosując zasadę dawania każdemu drugiej szansy i nie rozpamiętywania win. Nieprzejednany wróg nieróbstwa i partactwa, kolesiostwa i karierowiczostwa, nepotyzmu i krętactwa, fałszu i kłamstwa, obłudy i dwulicowości, pomawiania i wyrządzania jakiejkolwiek krzywdy drugiej osobie. Jako prawnik z ukończoną aplikacją sędziowską zdecydowanie tępił wszelkie przejawy łamania prawa. Prywatnie zawsze na pierwszym miejscu stawiał tak trudne do pogodzenia ze sobą sprawy służby i rodziny, nigdy nie stawiał siebie za wzór dla innych i nie wywyższał się, był duszą towarzystwa i wesołą pełną humoru osobą. Jasno i otwarcie bronił prawdy i z pełnym oddaniem pomagał słabszym potrzebującym pomocy; nie odmawiał tej pomocy nikomu, kto się o nią do Niego zwrócił. Koleżeński i uczynny w stosunku do współtowarzyszy służby, z szerokim uśmiechem i niezmierną życzliwością witający swoich wychowanków, dla których zawsze znajdował czas, potrafił ich wysłuchać, cieszyć się ich sukcesami i osiągnięciami oraz w potrzebie wesprzeć dobrym słowem i radą starszego kolegi. Po ojcowsku i z wielką kulturą potrafił zadawać niewygodne pytania i wytknąć popełnione błędy, będąc przy tym aż do bólu szczerym.
W trudnych chwilach znajdował ukojenie poświęcając się bez reszty pracy na swojej „ukochanej działeczce”. Nie uskarżał się na doznawane krzywdy, ale też nigdy nie godził się z nimi, tak jak nigdy nie pogodził się ze sposobem potraktowania Go i zwolnienia ze służby wojskowej, mimo wielu lat jej sumiennego, nienagannego, pełnego poświęceń i wielu wyrzeczeń pełnienia. Dlatego też Jego najbliżsi – żona, córka, syn i synowa zdecydowali, by ceremonia pogrzebowa odbyła się bez asysty wojskowej.
Służba wojskowa i pełne oddanie umiłowanej Ojczyźnie, to młodzieńcze marzenie, a pełnienie jej z honorem i godnością to motto życiowe, które zawsze przyświecało Temu Zacnemu Człowiekowi.
Pomimo braku asysty wojskowej każdy, komu tylko zdrowie pozwoliło, dumny ze swojego Dowódcy, Przełożonego i Wychowawcy, stanął przy urnie z Jego prochami i będzie z szacunkiem zachowywał Go w swojej pamięci jako nieodżałowanego współtowarzysza broni.
Żegnaj Przyjacielu Edwardzie i niech Ci ziemia lekką będzie! Cześć Twojej pamięci!
W imieniu żegnających Go wychowanków
Józef KRASKA